Z WIEŻOWCÓW NIE SPADA SIĘ LEKKO
z wieżowców nie spada się lekko
trzeba pokonać opór powietrza
siłę woli przetrwania i mgłę
wieżowce bywają zdradliwe
można zgubić się po drodze
opaść na gałęzie drzew
i zahaczyć nową spódnicą o antenę
z wieżowców nie spada się lekko
zwłaszcza kiedy powietrze ciężkie
ciśnienie skacze
a w oczy razi dzień
chodź poszybujmy
na wietrze przed snem
sobota, 18 października 2008
niedziela, 5 października 2008
* * * (Kupuję flakoniki jego wody toaletowej...)
* * *
Kupuję flakoniki jego wody toaletowej.
Spryskuję nimi nadgarstki i wącham
w ciasnych, dusznych przedziałach kolejowych,
na przejściach dla pieszych,
na bazarach między szynką a leberką.
Jest jak kamfora loty. Jak nafta palny.
Wdychając czuję jak strzelają mi
gumki od majtek, staników.
Jakbym wtulała się w jego kołnierz,
wtapiała w ramiona szerokie jak maszt żaglówki, którą pływam
podczas wieczornych urojeń.
Niektórzy twierdzą, że tylko marzeń,
ale kłamią. Kłamią bardziej sobie niż innym.
I wiem, że to największe urojenie
na jakie pozwalam sobie od momentu przeżycia własnej śmierci.
Ale nie mam zamiaru leczyć się z niego,
ciebie i zapachu, który do tej pory myliłam z potem.
Kupuję ci go w prezencie. Z okazji jakiegoś święta,
którego nazwy i tak nie pamiętam. Myślę,
że to duży nietakt z mojej strony. Ubierać cię
w jego zapach.
19.09.2007
Kupuję flakoniki jego wody toaletowej.
Spryskuję nimi nadgarstki i wącham
w ciasnych, dusznych przedziałach kolejowych,
na przejściach dla pieszych,
na bazarach między szynką a leberką.
Jest jak kamfora loty. Jak nafta palny.
Wdychając czuję jak strzelają mi
gumki od majtek, staników.
Jakbym wtulała się w jego kołnierz,
wtapiała w ramiona szerokie jak maszt żaglówki, którą pływam
podczas wieczornych urojeń.
Niektórzy twierdzą, że tylko marzeń,
ale kłamią. Kłamią bardziej sobie niż innym.
I wiem, że to największe urojenie
na jakie pozwalam sobie od momentu przeżycia własnej śmierci.
Ale nie mam zamiaru leczyć się z niego,
ciebie i zapachu, który do tej pory myliłam z potem.
Kupuję ci go w prezencie. Z okazji jakiegoś święta,
którego nazwy i tak nie pamiętam. Myślę,
że to duży nietakt z mojej strony. Ubierać cię
w jego zapach.
19.09.2007
sobota, 4 października 2008
o dziewczynce z lustra
wciąż obca. dla siebie, dla innych. filtruje wszystkie swoje niespokojnie spokojne myśli. pełna lęków i obaw tłucze lustra, które nigdy nie istniały i przechodzi na drugą stronę życia. co wieczór. plącze myśli z nadzieją, płynie oceanem spokojnym wyobraźni i tonie. lata praktyki nie nauczyły ją pływać. tworzy niestworzone historie, których nigdy nie kończy. lazurowe wariacje między wersami kolejnych sennych strof.
za dnia mała dziewczynka na huśtawce nastrojów. na karuzeli życia. jeszcze nie kobieta, już nie dziecko. jeszcze nie sama, już samotna. spaceruje po łąkach. wiatr całuje ukradkiem, buntuje się słońcu. chwilę na własność pragnie zatrzymać. skuć w kajdany czas. spogląda na świat przez dziurkę od klucza. zawsze za kulisami, drugoplanowa aktorka teatru "ŻYCIE" z niedokładnie rozpisanym scenariuszem, z niedouczoną rolą. czasami poddusza ją klimat, małomiasteczkowy zgiełk i wrzawa. nauka oddychania tutejszym powietrzem nie idzie jej najlepiej. i oczy ma dziwne. za dnia piwne, a nocą zielone. za dnia smutne i życiem znużone, a nocą stęsknione.
"zabawne jakie rzeczy potrafią czasem do głowy przyjść, a ja za dużo widzę, zbyt mocno czuję..."
edyta bartosiewicz - jenny
edyta bartosiewicz - jenny
Subskrybuj:
Posty (Atom)